Znaczny wzrost napięcia na granicy z Białorusią na początku listopada przyspieszył rozprzestrzenianie się fałszywych twierdzeń – Litwa stała się celem oskarżeń o podrzucanie na granicę zwłok i sfabrykowanie filmów wideo. W cynicznej próbie wykorzystania migrantów do szerzenia propagandy Alaksandr Łukaszenka wygłosił przemówienie, w którym przedstawił Białoruś jako latarnię morską w obronie praw człowieka w przeciwieństwie do okrutnego Zachodu.
Przypadek nr 1. Litwa i Polska stosują faszystowskie metody wobec uchodźców
Podczas swojego wystąpienia w programie na kanale rządowej stacji telewizyjnej Biełaruś-1, emerytowany pułkownik Wiktor Baraniec, skomentował zarzuty dotyczące ciała martwego migranta znalezionego przy granicy litewsko-białoruskiej. Rosyjski wojskowy stwierdził, że „to już jest bardzo blisko faszyzmu. Pozbycie się zwłok, wyrzucenie ich po drugiej stronie granicy – to odsłania obrzydliwą twarz kolejnego z sąsiadów”.
Baraniec dodał następnie, że „coś takiego z trupami mogą robić tylko ludzie o faszystowskim umyśle albo ludzie przepełnieni bestialską nienawiścią do Białorusi. Gdzie się podziały te uniwersalne wartości? Są zakopane w zamarzniętej ziemi na granicy z Polską, Łotwą i Litwą".
Aby udowodnić nieludzkie działanie krajów bałtyckich i Polski, Baraniec (autor kilku książek, w tym Jelcyn i jego generałowie oraz Operacja specjalna Krym-2014, a także pomocnik Władimira Putina w jednej z jego kampanii wyborczych) posługiwał się zarzutami dostarczonymi przez białoruski Państwowy Komitet Graniczny, który ogłosił, że litewscy funkcjonariusze przerzucają ciała migrantów na terytorium Białorusi. Nie zostało to jednak potwierdzone przez żadne oficjalne śledztwo ze strony Mińska.
Z kolei litewska Państwowa Służba Graniczna oświadczyła, że nie posiada żadnych informacji na temat zwłok migranta rzekomo znalezionych po białoruskiej stronie granicy, dodając, że w tamtym czasie nie odnotowano też przypadków odmowy wjazdu na Litwę dla grup migrantów w miejscu wskazanym w przybliżeniu przez stronę białoruską (ostatnie „wypchnięcie” odnotowano tam 16 listopada).
Informacja o znalezieniu 27 listopada ciała migranta została ogłoszona następnego dnia. Przekaz szybko wzmocniły prokremlowskie media – wiadomość rozprzestrzeniła się w powiązanych z migrantami mediach społecznościowych i zasobach internetowych. Do newsa dodawano nowe „szczegóły” – migrant miał zostać brutalnie pobity przez litewskich funkcjonariuszy, a białoruskie media państwowe informowały nawet o rzekomych naocznych świadkach.
Wiadomość o znalezieniu ciała martwego migranta została rozwinięta przez Alaksandra Łukaszenkę na posiedzeniu Ministerstwa Obrony 29 listopada. Przywódca białoruskiego reżimu stwierdził wówczas, że „dranie posunęli się do zabijania ludzi”. Następnego dnia kilku przyjaznych reżimowi ekspertów przeniosło zarzuty na wyższy poziom, wypowiadając się na temat faszystowskich metod i zbrodniach przeciwko ludzkości popełnionych przez Litwę.
Przypadek nr 2: Łukaszenka jest gotów pomóc migrantom
26 listopada Alaksandr Łukaszenka odwiedził magazyn w Bruzgach. Umieszczono w nim migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, którzy wcześniej próbowali przedrzeć się przez polską granicę pod kontrolą białoruskich służb bezpieczeństwa. Wizyta Łukaszenki była transmitowana na żywo przez telewizję państwową, szeroko nagłaśniana przez oficjalne media w Mińsku i źródła związane z Kremlem, a także udostępniana przez związane z migrantami grupy i strony w mediach społecznościowych.
Odwiedziny migrantów w Bruzgach były nie tylko cyniczną próbą wykorzystania ich do celów propagandowych (skierowaną do kilku grup odbiorców, od krajowej po media migranckie, społeczne i tradycyjne), ale także przekazem, zarówno dla Zachodu, jak i społeczności migrantów (przede wszystkim tych, którzy już utknęli na Białorusi), określonym komunikatem, mówiącym, że Łukaszenka nie daje za wygraną: zamierza dalej wykorzystywać migrantów na granicach z państwami UE, jako środek tworzenia napięć i nacisku na blok. „Jeśli ktoś chce jechać na zachód – to jego prawo. Nie będziemy próbować was łapać, bić i trzymać za drutem kolczastym” – powiedział Łukaszenka.
W swoich przemówieniach w obozie Łukaszenka nie przestawał twierdzić, że Niemcy powinny przyjąć 2 tys. migrantów, tak jakby informacja o tym, że kanclerz Angela Merkel rzekomo obiecała przyjąć wspomnianych 2 tys. uwięzionych na granicy osób, nie została jeszcze w pełni zdementowana. Niemiecki Minister Spraw Wewnętrznych Horst Seehofer powiedział: „Nie będziemy przyjmować uchodźców – nie poddamy się presji i nie powiemy, że przyjmiemy uchodźców w krajach europejskich”.
Jednakże w swoim monologu do zebranych przed centrum logistycznym Łukaszenka po raz kolejny wzywał: „Proszę przyjąć tych ludzi. Ta liczba nie jest duża. Oni chcą mieszkać w Niemczech – 2 tys. osób to nie jest dla Niemiec wielki problem”. Po tych słowach niemieccy urzędnicy po raz kolejny zaprzeczyli dezinformacji.
Przywódca reżimu ponownie wyróżnił Polskę, przedstawiając ją jako prawdziwego wroga wobec migrantów. Osobom z centrum logistycznego Łukaszenka powiedział: „Niestety, nie mogę was sprowadzić do Niemiec ponieważ Polacy zabarykadowali się i was nie wpuszczą”.
Następnie zwrócił się do białoruskich pomocników i rozpoczął grę w przerzucanie winy za doprowadzenie do kryzysu migracyjnego, wspominając o wojnie (wojnach), i mówiąc: „Polacy siedzieli w Iranie, Kurdystanie, a teraz nie wpuszczą ich [mieszkańców tych krajów] nawet pod swoje drzwi”.
Na koniec Łukaszenka skierował wiadomość zarówno do stojących przed nim Białorusinów, jak i migrantów: „Każdego dnia przez ich [Polski, Litwy, Łotwy] granice przechodzi 200-400 migrantów, bo nawet ogrodzenia z drutu kolczastego nie są w stanie zatrzymać ich napływu. Jednak żaden z sąsiadów nie deklaruje takich liczb. Wręcz przeciwnie, każdego dnia odnotowują setki udaremnionych prób nielegalnego przekroczenia granicy, ale nie to, że ludziom udaje się przejść”.
Przypadek nr 3: Litewscy dziennikarze sfabrykowali filmik o „gościnności strażników granicznych”
22 listopada białoruski Państwowy Komitet Graniczny oświadczył, że Litwa nadal produkuje wyreżyserowane filmy na temat swojej „gościnności”. Stwierdzono, że po przekazaniu migrantom paczek z żywnością, litewskie siły bezpieczeństwa instruowały ich, jak prawidłowo odpowiadać na pytania dziennikarzy. Państwowy Komitet Graniczny stwierdził również, że cywile występujący w najnowszym filmie zadawali uchodźcom z góry ustalone pytania i oczywiste jest, że uchodźcy nie mają wyjścia – jeśli nie powiedzą przed kamerą tego, o co proszą ich litewskie siły bezpieczeństwa, zostaną wypchnięci z powrotem na Białoruś.
Należy zaznaczyć, że od 19 listopada na polecenie szefa Litewskiej Służby Ochrony Granicy Państwowej (VSAT) zniesiono zakaz zbliżania się dziennikarzy na odległość mniejszą niż 1 km do granicy z Białorusią. Przedstawiciele litewskich mediów, którym tłumaczono, że przepis ma ich chronić przed potencjalnymi zagrożeniami, a materiały filmowe pokazujące sytuację na granicy mogą być wykorzystane przez wrogą propagandę, od dawna krytykowali to ograniczenie, twierdząc, że nie pozwoli ono na przeciwdziałanie propagandzie szerzonej przez reżim Łukaszenki oraz weryfikację informacji. Zapowiadając zmiany w przepisach, minister spraw wewnętrznych Agnė Bilotaitė uznała znaczenie mediów w przeciwdziałaniu atakom informacyjnym Mińska.
The reporting by journalists from the news portal Delfi came soon after the changes took place, and their footage includes a testimony by one of the migrants, stranded on the border for 10 days, where he says Belarusian border guards brought him and the rest of the migrant group to the border, now not allowing to get back to the capital of the country:
-To znaczy, że oni [białoruscy pogranicznicy] cię tu przywieźli?
-Tak, tak...
-Z Mińska?
-Z okolic Mińska [...] przywożą nas tutaj, z powrotem, raz po raz [...]
-Czy używają siły?
-Tak, oczywiście.
Według Irakijczyków, z którymi rozmawiali litewscy dziennikarze, po zapłaceniu 3-4 tys. dolarów obiecywano im łatwy dostęp do Europy, przy czym dla większości z nich celem podróży były Niemcy. Tego samego dnia prokremlowskie media cytowały wypowiedź Alaksandra Łukaszenki: „Celowo, świadomie nie przerzucamy nikogo przez granicę”.
Nagranie udostępnione przez białoruski Państwowy Komitet Graniczny nie zawiera wspomnianego wywiadu i jest skonstruowane w taki sposób, aby sprawić wrażenie, że migranci są wykorzystywani do zainscenizowania litewskiego filmu propagandowego: „Litwa nadal kręci zaaranżowane filmiki o swojej gościnności” – poinformował białoruski Państwowy Komitet Graniczny na swoim koncie na Telegramie.
Omawiany film jest zmontowany z wielu klipów, a przy takiej ilości scen nie można nawet określić kolejności wydarzeń albo tego, czy wszystko, co przedstawia, zostało nakręcone tego samego dnia. Białoruscy urzędnicy twierdzili, że migranci zostali poinstruowani, „jak prawidłowo odpowiadać na pytania dziennikarzy”, czemu później zaprzeczyli sami reporterzy: „To kłamstwo – nikt nie zapraszał tam dziennikarzy Delfi, sami skontaktowali się z VSAT [litewska Państwowa Straż Graniczna], kiedy pracowali w rejonie Dieveniškės [region solecznicki] i dowiedzieli się o grupie Irakijczyków uwięzionych na granicy. Straż graniczna pozwoliła im z nimi porozmawiać” – wyjaśniali dziennikarze.